„Czuję ciepło, serce zaczyna mi szybciej bić… drżą kolana… co się dzieje?! Boże, chyba jestem chora. Tak, na pewno. Mam czterdzieści lat, uderzenia gorąca są normalne dla.. dla… menopauzy? Już teraz? Właściwie to… tak, to może być normalne. Przynajmniej rozumiem. Wszystko pasuje, wreszcie logiczny kontekst.”
Co czujesz po przeczytaniu myśli powyżej? Wszystko z nimi w porządku? Czy może coś… nie pasuje? Czy normalna kobieta po uczuciu ciepła i szybszym biciu serca rozpoznałaby u siebie menopauzę i, co najważniejsze, czy nawet jeżeli rzeczywiście coś takiego przyszłoby jej do głowy, potraktowałaby to z takim spokojem? Wyobraźmy sobie myśli tej samej kobiety w identycznej sytuacji, z tą różnicą, iż tym razem nie cierpiałaby ona na pewne tajemnicze schorzenie:
Jestem taka zdenerwowana! Matko kochana, idę na spotkanie z NIM… tak bardzo się boję, a jak znowu coś zepsuję? Uspokój się, uspokój… Boże, jak mi gorąco, zaraz nie wytrzymam…”
W pierwszych myślach brakowało uczuć. Emocji. A raczej zrozumienia dla tego, co się odczuwa – kobieta wiedziała, że w jej ciele następują zmiany natury fizjologicznej, ale błędnie łączyła je ze schorzeniami somatycznymi, zamiast rozpoznać u siebie strach. Może nawet zna to słowo leksykalnie, może wie, jakie są jego objawy, ale nie jest w stanie połączyć jakichkolwiek emocji z własną osobą. To jest właśnie aleksytymia – proszę sobie wyobrazić, że nagle ślepniecie. Nie wiecie, co jest gdzie, co jest czym, choć czujecie tego obecność, ale nie umiecie nazwać. Aleksytymik jest osobą, która straciła wzrok w pomieszczeniu, w jakim znajdują się jego emocje.
Aleksytymia jako schorzenie psychiczne zaczęła stanowić przedmiot zainteresowania naukowców po roku 1970, w którym to psychiatra, Peter Sifneos, wprowadził owy termin dla nazwania zachowania, jakie obserwował wśród niektórych swoich pacjentów. Jego śladami poszedł Greame Taylor, znany badacz, który podsumował aleksytymię jako zaburzenie całkowicie odbierające nam dostęp do naszych własnych procesów emocjonalnych. Nie umiemy zachować się zgodnie z emocją, poznać jej, nawet wówczas, gdy nasze ciało daje nam wyraźne znaki. Aleksytymik będzie uważnie, szczegółowo analizował to, co dzieje się w jego wnętrzu; będzie logicznie rozpamiętywał każde połączenie, ale nigdy nie dojdzie do właściwej konkluzji. Nigdy nie stwierdzi, że się boi, że jest zaskoczony, zdenerwowany, że to, co czuje to miłość. Czytałam kiedyś książkę, w której żona znanego lekarza opowiadała o ich wzajemnych stosunkach – jako chłodnych, zdystansowanych, acz bardzo uprzejmych i kulturalnych. Ciężko jej było pogodzić się z faktem, iż mąż nie okazuje jej uczuć ani czułości, a kiedy prosiła go o odrobinę uwagi on chciał coś zrobić. Kłopot polegał na tym, iż nie wiedział w jaki sposób powinien (choć przecież większość z nas instynktownie wie, jak zachowywać się kochając drugą osobę), a zatem czytał poradniki na ten temat i wszystko co robił zdawało się być w jakiś sposób wyrachowane. Później wykryto u niego aleksytymię.
Według Tomasza Maruszewskiego i Elżbiety Ścigały aleksytymia objawia się w czterech zasadniczych sferach. Pierwszą z nich stanowi wspomniana niezdolność do nazywania emocji. Cóż to znaczy? Aleksytymik, który odczuwa pobudzenie emocjonalne, nie jest w stanie nic z nim zrobić – ani nazwać go, ani znaleźć sposób, by zacząć je kontrolować. Jest to przyczyną ich wielkiego zahamowania w tej sferze – obawiając się utraty kontroli nad samymi sobą, nad emocjami których nie pojmują, są w stanie przestać nawet marzyć. Tak, to ludzie, którzy nigdy nie pływają górnolotnie w obłokach, są niezwykle logiczni, aż do bólu.
Kolejną cechą jest to, iż aleksytymik nie umie odróżnić zwykłego pobudzenia fizjologicznego od drzemiącej w nim emocji. Nie zdaje on sobie sprawy z tego, co się z nim dzieje – emocje nie informują go o jego własnym stanie bardziej, niż wypicie porannej kawy. Po trzecie, ubóstwo życia wyobrażeniowego – jak wspomnieliśmy, obawiający się utraty kontroli aleksytymik nie marzy. Boi się. Spójrzmy na to z tej perspektywy – o czym lubimy rozmyślać, leżąc wieczorami w łóżku, tuż przed snem? O czymś przyjemnym! O romantycznych pocałunkach z ukochanym, o zbliżającym się sukcesie, o super-sile, o piesku, którego chcemy zabrać ze schroniska i zastanawiamy się, jakie posłanko mu kupić i wiele, wiele innych… Tymczasem wyobraźmy sobie, że w naszej głowie, kiedy leżymy w bezruchu, jest pustka. Zupełna. Całkowita. Ręce na pościeli, zamykamy oczy, nie myślimy o niczym i zapadamy w równie płytki, pozbawiony barw letarg…
Ostatnią cechą jest operacyjny styl myślenia. Kiedy coś im się przytrafi, zastanawiają się nad tym, analizują szczegółowo pod każdym kątem, z każdej strony, ani na moment nie zahaczając o to, co mogło być przyczyną pobudzenia, jakie ich spotkało. Na sam koniec, w podsumowaniu: „Agnieszka spotyka Beatę. Obie rozmawiają o tym, co było w pracy – przychodzi Jacek i mówi, że ich szefowa, Barbara jest w ciąży. Niespodziewana informacja wytrąca kobiety z równowagi. Obie zastanawiają się, jak długo uda im się utrzymać pracę w firmie, jeśli władzę przejmie nowy prezes – nie lubiany przez nie Wojciech.” Brzmi jak streszczenie serialu? Właśnie w ten sposób, na przestrzeni lat postrzega swoje życie aleksytymik – jak streszczenie czegoś, co nie do końca należy do niego, czego nie rozumie, co nie ma większych barw i emocji.
nieźle. dużo osób tak chyba ma. kobietom teraz ciężko jest znaleźć partnera.